poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Dekupażowania końca nie widać...



No właśnie...  Po ostatnich pudełkach, kuferkach, skrzynkach miałam nadzieję od nich trochę odpocząć, bo przecież "co za dużo, to niezdrowo". Ale nie da się... Chociaż czasem sobie myślę, że to przecież bardzo miłe, że moje prace podobają się i są tacy, którzy je zamawiają - dla siebie czy dla innych na jakieś okazje. Niestety czasem są też niezbyt miłe chwile i takie spotkały mnie na naszym tomaszowskim jarmarku rękodzieła (?). Wraz z paniami z kółka rękodzielniczego, do którego czasami zaglądam, dałyśmy się namówić na wzięcie w nim udziału. No cóż... jak jest na takich imprezach to ja wiem (kiedyś próbowałam), wiele z was pewnie też, ale mimo wszystko było mi przykro. Ogólnie impreza nie cieszyła się zainteresowaniem, a ci, którzy już się tam znaleźli przechodzili jedynie z wielką obojętnością, czasem z politowaniem; nieliczni zainteresowali się prawdziwym rękodziełem (mówię tu o wytworach rąk moich "kółkowych" koleżanek !, a nie o swoim decoupagu). Po raz kolejny przekonałam się, jak mało ceni się przepiękne, ręcznie robione rzeczy :(
Dzisiaj pokażę kilka prac, które wydekupażowałam specjalnie na ten jarmark. Niestety z braku czasu (zapasów prac nie posiadam) nie są to prace tzw. ambitne :), w większości wykorzystałam do ich ozdobienia serwetki.

...maleńki komplecik do herbatki...

...chustecznik i pudełko na biżuterię...


...malutkie pudełeczko na jakiś drobiazg...

Mimo tego, co napisałam wcześniej, wszystko, co robię (dot. decoupagu i haftu krzyżykowego szczególnie) ogromnie lubię, daje mi to możliwość odpoczynku i relaksu oraz sprawia wiele przyjemności. Zatem nadal będą hafciki, pudełeczka, kuferki, skrzynki i... nie wiem, co jeszcze.

W kolejnym poście pokażę kilka innych drobiazgów, a teraz już pozdrawiam was i życzę kolejnych tak słonecznych dni  :)


14 komentarzy:

  1. Bardzo mi się spodobało malutkie pudełeczko na jakiś drobiazg - cudne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj duzo by pisac na temat tego jak u nas ceni sie prace rękodzielinicze... szkoda gadać , a Takie piekne przedmioty zrobiłas..

    OdpowiedzUsuń
  3. Очень понравилась кофейная пара!Замечательно!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak to juz jest z rekodzielem, ze kazdy woli sobie kupic pieczona kielbaske i piwo na sasiednim stoisku, niz wydac te pieniadze na cos wykonanego recznie. Na tym sie nie da zarobic, to trzeba na tyle kochac, zeby dostawac ewentualnie tylko to, co sie wlozylo, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje prace zawsze mi się podobają. Chustecznik i pudełko są cudne - piękny papier w połączeniu z bejcą. Zestaw "Tea time" chciałoby się zjeść. Wiem, że to przykre, kiedy ludzie nie doceniają, ale to kwestia wrażliwości - jedni ją mają, innym jej brak. Poza tym, jeśli samemu nigdy nie wykonało się czegokolwiek ręcznie, nie ma się pojęcia ile to wymaga czasu, pracy, dokładności...To są rzeczy "niezmierzalne". Większość z nas to jednak powierzchowni wzrokowcy - nie sięgamy dalej niż nasz wzrok. Ale na osłodę masz nas :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. oj zgadzam sie z Tobą w 100 % , nie sznuje sięnaszej pracy i serca włozonego w nia , smutne to ale prawdziwe :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz racje,ludziom się wydaje,że np.co to jest taki obrazek wyszyć.No to sobie wyszyj jak żeś taki mądry.Moi znajomi to by tylko chcieli mi ze ściany wszystko pozabierać, ale nie orientują się ile na to czasu schodzi,koszt materiałów,oprawa.Chyba,że ktoś umie sobie sam to zrobić. Dlatego rozdaję tylko tym,którzy to potrafią docenić.
    Śliczności zrobiłaś.
    materiałów,oprawa.Chyba,że ktoś umie sobie sam to zrobić. Dlatego rozdaję tylko tym,którzy to potrafią docenić.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja myślę, że to czasem zależy od organizacji i promocji takiego "jarmarku". Wiele osób na przykład odstrasza sama nazwa "jarmark", bo kojarzy się powszechnie z miksem tandetnych różności. Znam kilka imprez, które są organizowane z większym rozmachem, na przykład jako cykliczne lokalne święto,reklamowane na całą Polskę, na którym przez kilka dni odbywa się szereg koncertów, konkursów, pokazów, parad itd, itd - wówczas jarmark jest imprezą nie jedyną i główną, ale towarzyszącą. Z tego co wiem, wystawcy (sprzedawcy) chwalą sobie na ogół udział w nich, bo sprzedają w ciągu paru dni tyle co przez pozostałą część roku, a marże są przy tym zupełnie kosmiczne. Albo takie głośne imprezy jak Jarmark Dominikański - znam ludzi, którzy tam właśnie sprzedają co roku jakieś kompletne barachło (sami tak to określają), które "nie zeszło" im przez poprzedni rok, dorzucają jeszcze wyższa marżę i wszystko im tam "schodzi"! Natomiast w innym miejscu, gdzie organizatorom zabrakło inwencji, te same przedmioty nie znajdują nabywców, bo przychodzą tam tylko przypadkowi znudzeni spacerowicze, a potencjalni nabywcy w ogóle o tej imprezie nie wiedzą...
    Co do rozdawania własnych prac - trzeba być asertywną, bo jeśli rozdajesz, to w ten sposób sama sprawiasz, że znajomi nie szanują Twojej pracy. Jak ktoś mówi - a cóż to takiego wielkiego, machniesz to raz dwa, to zaproponuj żeby sam spróbował to samo zrobić. Jak ktoś pracuje na etacie, to za każdą minutę pracy żąda zapłaty - Ty też wymagaj szacunku dla swojej pracy. Jeśli prezentowana tutaj twórczosć jest ważnym źródłem Twoich dochodów, to nie rozdawaj tych rzeczy, na imieniny koleżanki kup jakikolwiek drobiazg, wtedy znajomi najpierw sie poobrażają, a potem zrozumieją, ze to są jednak zbyt cenne rzeczy, żeby je dostawać ot tak za darmo.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziewczyny, ze wszystkimi wami się zgadzam. Na szczęście nie ze swojego rękodzieła jem chleb (na razie!). W życiu nie dało by mi to utrzymania. Haftuję, dekupażuję wyłącznie dla własnej przyjemności. Nie rozdaję swoich prac na lewo i prawo (a jeżeli już, to w najbliższej rodzinie); oj, byłoby wtedy wielu bardzo chętnych ! Po prostu uświadamiam niektórym, że ja materiałów na prace nie dostaję w prezencie, a czasu mam dokładnie tyle samo, co inni, czyli 24 h na dobę.
    Ale co tam... Mam na szczęście was, które doskonale o tym wiecie, a pokazując swoje prace otrzymuję tak wiele miłych i ciepłych słów komentarzy, że nie potrzebuję żadnych jarmarków, aby ktoś docenił moje prace...

    A tak zupełnie na marginesie...
    Przez ładnych kilka lat odbywał się w naszym mieście międzynarodowy festiwal folkloru, w którym i ja osobiście brałam udział. Było to moim zdaniem największe wydarzenie roku w takiej niespełna 20tys. miejscowości. Zespoły folklorystyczne z całego świata, wiele innych zespołów i innych imprez towarzyszących (jarmark/kiermasz również) ściągały na rynek (bez względu na pogodę)tłumy ludzi z miasta i okolic. Wielu byłych mieszkańców specjalnie w tym czasie zjeżdżało do rodzinnych stron, aby wziąć udział w tym wydarzeniu... Od dwóch lat nie ma festiwalu i mam wątpliwości czy kiedykolwiek podobna impreza jeszcze u nas zagości. Jak się okazuje, nie wszystkim było i jest to potrzebne... Teraz miasto woli wydać krocie na Krzysztofa Krawczyka śpiewającego z pełnego playbacku przez zaledwie 40 minut i ratującego się tlenem w samochodzie stojącym tuż na tyłach sceny...

    Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale zabolało mnie bardzo, jak zobaczyłam na co zamieniono nasz tomaszowski festiwal !

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszystkie wypowiedzi zawierają prawdę o polskim rękodziele i wszelkiej maści jarmarkach. Od jakiegoś czasu robię trochę więcej dekupażu niż na prezenty i staram się sprzedawać. Zauważam, że w ten sposób rozwijam się i mam odwagę sięgać po rozmaite techniki. Proszę jednak nie poddawać się i nie zmieniać pod klienta! Z czasem mam nadzieję, że większość wzrokowców doceni urodę przedmiotów ręcznie wykonywanych i odejdzie od chińszczyzny. Mam też nadzieję, że i sam klient nie będzie sięgał po tak zwany dekupażowy "rozpaczliwiec amatorski". Chyba ten komentarz powinien mieć tytuł "Nieuleczalna optymistka"

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj nie docenia się u nas rękodzieła, sama coś o tym wiem. Ja również robię to dla odstresowania, ale że zbytu nie ma to zapasy mam i to nie małe ;) Ostatnio kilka rzeczy oddałam aby nie zawalało kątów, ale jako, że wszystko robię za pieniądze Mamuśki, stwierdziłam, że niech te rzeczy leżą to się może kiedyś doczekają czegoś ;) A z takich drobnych prac rękodzielniczych chyba nie da się utrzymać, ale zawsze dobrze jak się zwróci chociaż za materiały.

    OdpowiedzUsuń
  12. To smutna prawda co piszecie moje drogie,ale jest też drugie dno-nasze społeczeństwo ubożeje i nie każdego stać na rękodzieło.Bo jak piszecie trzeba się cenić,zresztą same materiały do rękodzieła(każdego)są drogie.Czy to będzie haft,czy dekupaż,czy szydełko,cokolwiek.Tak,że rzeczywiście zostaje nam praca jako hobby:)I obyśmy jak najdłużej potrafiły się tym bawić:))a jeśli jeszcze uda się coś sprzedać to świetnie:)))pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Gosia prace jak zwykle u ciebie na najwyższym poziomie. Ja wyleczyłam się z jarmarków po tych dawnych sama wiesz jakich i nie mam przyjemności prosić się aby ktoś raczył coś kupić. Owszem doprowadziło mnie to do uwstecznienia się jeżeli chodzi o decu ale trudno. Szkoda że Festiwal przestał istnieć. Buziaki

    OdpowiedzUsuń